Zostawiamy duże plecaki w hotelu w Cuzco, bierzemy ze sobą tylko niezbędne rzeczy do dwóch podręcznych plecaczków.
Rano jesteśmy punktualnie na dworcu kolejowym. Szukamy wskazanej przez agencję osoby – błąd! Zgłasza się inny przedstawiciel, który ponoć świetnie zna naszego i po chwili, po rzekomym telefonicznym kontakcie z nim, informuje o braku możliwości dostania się do Aquas Callientes w bieżącym dniu. W moim mózgu słyszę ostry dzwoneczek – czuję kolejne „naciąganie”. Krótkie pytanie do rzekomego „przyjaciela agenta”, skąd wie o naszych planach podróży, skoro dopiero teraz mieliśmy je ustalać...
Podziałało. Agent grzecznie wycofuje się i dalej już wszystko załatwiamy sami.
Bardzo uprzejma obsługa w kasach biletowych informuje o możliwości dojazdu pociągiem do Aquas Callientes z Olantaytambo – czyli dokładnie tą trasą, na której nam zależało.
Do Olantaytambo sugerują dotrzeć albo autobusem regionalnym, albo taksówką – podają nawet adres dworca, z którego możemy złapać odpowiedni dojazd i przybliżone ceny (w Peru, gdzie większość cen trzeba ustalać samemu, dobrze jest wiedzieć w jakich granicach można negocjować).
Zależy nam na czasie, wynajmujemy więc taksówkę i docieramy do Olantaytambo ok. 9 rano.