"Pyszne" śniadanie: kawa, dwie bułeczki z masłem. Delektujemy się... Przed kolejnym śniadaniem zaopatrujemy się na wszelki wypadek w pomidory, cebulę, ser ... itp. Oczywiście na drugi dzień dostajemy w hotelu i ser, i szynkę, i jajka sadzone, dżem i mleko...
W hotelu możemy do woli korzystać (na dodatek bezpłatnie) z Internetu. Z wielką przyjemnością przesyłam do całej rodziny pierwszą dawkę "emocji" - potem będzie to już nawyk. Zaskakująca rzecz. Jesteśmy tak daleko, a mamy albo bezpłatnie, albo za grosze tak rewelacyjne możliwości kontaktu z najbliższymi. Wykorzystujemy do maksimum tę możliwość. Jak się potem okazuje, sprawiamy tym ogromną radość.
Przed nami pierwsze wyzwanie - Lima.
Po „udanych" targach z taksówkarzem (przed wejściem do każdej taksówki zawsze ustala się cenę za trasę do określonego miejsca - dotyczy to całego Peru i nie tylko turystów, ale również Peruwiańczyków) dojeżdżamy do Centrum Limy - Plaza Mayor, dawniej Plaza de Armas.
Zwiedzamy Katedrę z przepięknym muzeum katedralnym, kościół Św. Franciszka z klasztorem i katakumbami, Muzeum Sztuki ze zbiorami z XII w. p.n.e., ceramiką, rzeźbą i malarstwem z różnych epok, aż do XXI wieku naszej ery.
W centrum Limy staramy się odwiedzić każde miejsce zaznaczone w przewodniku.
W południe obserwujemy zmianę warty przed Pałacem Prezydenckim.
Na lunch wybieramy pełną Peruwiańczyków restauracyjkę, zamawiając tak jak oni tzw. „menu dnia". Zestaw kosztuje 5 soli, czyli około 5 złotych. Wybieramy jak zwykle dwie różne propozycje potraw, którymi wymieniamy się. Dania są świeże i smaczne. Dodatkowo poznajemy prawdziwą kuchnię peruwiańską!
Zaczynamy też trochę czuć atmosferę Limy. Przyglądamy się ulicznym sprzedawcom lodów, straganom z dewocjonaliami, czyścibutom, którzy są skłonni wyczyścić pastą nawet sandały i szmaciane tenisówki...
Na każdym skrzyżowaniu wśród samochodów kwitnie sprzedaż słodyczy, gazet, globusów i... szczurów...? Tych ostatnich nie wiemy dlaczego - czyżby też były produktem spożywczym, tak jak chętnie jadane w rejonie Cuzco świnki morskie?
Poruszamy się taksówkami - są najtańsze i najpewniejsze. Autobusy komunikacji miejskiej są oczywiście wszędzie, ale nie wiadomo dokąd jeżdżą. Pomocnicy kierowców wykrzykują trasę, niestety po hiszpańsku, no i trzeba znać miasto....